|
|
|
|
|
Mazury jakich nie znacie
Historia, którą chcę Wam opowiedzieć, rozpoczęła się 14 tysięcy lat temu, kiedy to po Mazurach biegały stada reniferów i coraz już mniej liczne wówczas mamuty i nosorożce włochate. Klimat był znacznie chłodniejszy niż obecnie, gdyż z terenów tych ustępował lodowiec, pozostawiając po sobie wysokie wzgórza, współcześnie nazywane morenami. Przedtem była tu wyraźna depresja, która została wypełniona osadami naniesionymi przez lodowiec. Trudno sobie wyobrazić liczbę wywrotek, potrzebnych do wypełnienia tak rozległej niecki. Miliony? Miliony milionów? Dość powiedzieć, że osady pozostawione przez lodowiec mają na znacznym obszarze Mazur grubość powyżej 200 m! Jeśli jednak wyobrażacie sobie spychacz-lodowiec pchający przed sobą tony ziemi i skał – jesteście w błędzie. Wzgórza morenowe powstały z materiału, zawartego w masach lodu, które po ociepleniu klimatu – wytopiły się, wypełniając wpierw ogromną nieckę mazurską. Doprawdy imponująca jest wielkość i ciężar materiału skalnego, przytransportowane przez lodowiec! Niektóre głazy ważą po kilkaset ton, a wzgórza wznoszą się dziesiątki metrów ponad powierzchnię. Tysiące wystających z wody bezleśnych pagórków – jedynie z niską warstwą krzewinek (charakterystycznych dla tundry), to krajobraz właśnie z tego okresu. Dopiero po kilku tysiącach lat zostaną porośnięte roślinnością typową dla klimatu umiarkowanego. Wysokość ich skryje nie tylko las, procesy erozyjne doprowadzą do tego, że dziś najwyższa morena na Mazurach (Góra Szeska) wyrasta tylko 191 m ponad powierzchnię (ma 309 m n.p.m.), a wiele z nich trudno nawet wyróżnić w terenie. Stosunkowo najprościej dostrzec moreny czołowe, które mają
charakterystyczny kształt wałów (powstawały przed czołem lodowca).
Ponieważ na
Mazurach lądolód kilkakrotnie wycofywał się i powracał, stąd takich
pasów moren na omawianym obszarze jest kilka. Jeden z nich leży na linii
Krzyżany – Ryn i
ciągnie się dalej na wschód. Drugi taki pas moren znajduje się na odcinku Szybały Giżyckie – Bogaczewo
– Rydzewo – Paprotki. Wzgórza morenowe tak wyraźnie zaznaczają się w tym
terenie, że otrzymały nazwę gór: Paprockie
Góry. Niedaleko od nich znajduje się zaś inny niesamowicie pofalowany mazurski teren - Szwajcaria Orzyska.
Jednak i mniejsze pagórki zachowały nie zmienioną przez tysiące lat
strukturę wewnętrzną, która zdradza ich lodowcową przeszłość –
w odsłonięciach terenowych widać liczne głaziki, żwir i glinę morenową.
Tak różnorodny materiał mógł pozostawić po sobie tylko lodowiec. | Wzgórza morenowe są charakterystycznym elementem krajobrazu polodowcowego
|
| | Odsłonięcie we wzgórzu morenowym ukazuje jego wewnętrzną strukturę
|
|
Ulewne deszcze i roztopy nie dały rady zniwelować wysokich wzgórz
polodowcowych, ale skutecznie wypłukiwały drobne składniki z płaskich
moren, prowadząc do powstania głazowisk. Szczególnie duże głazowiska
utworzyły się w rejonie Jeziora Dobskiego. Z jednej strony jeziora, na
półwyspie Dobański (Dobieński) Róg, na powierzchni 9 ha znajduje się
około 6 tysięcy głazów, z których największy liczy 8,3 m obwodu. Po
przeciwnej stronie
jeziora, na Fuledzkim Rogu,
naliczono 7,5 tysiąca głazów na 15 ha. Największy z nich ma 9,3 m obwodu
i wysokość 2 metry.
| Głazy narzutowe imponującej wielkości
|
|
| | | ...i małe, kolorowe kamyki na brzegu jeziora mają pochodzenie polodowcowe
|
|
Głazy na tym terenie są jednak trudne do
znalezienia, zwłaszcza w lecie, wśród wysokich traw. Dobrze widoczne są w lesie i na brzegu
jeziora, dlatego
płynąc jachtem po jeziorze Dobskim należy uważać na kamienie – głazy znajdują się
także pod wodą! Dalsza część tego pasa moren rozciąga
się w rejonie Królewskiego Rogu po drugiej stronie jeziora Kisajno,
zarówno w lesie, jak i na brzegu. | Kamień, z zachowanym odciskiem ramienionoga, wyciągnięty podczas rekreacyjnego żeglowania po jeziorze Jagodne. Takie skamieniałości można znaleźć na każdym kroku!
|
Głazy narzutowe możemy na Mazurach spotkać niemal wszędzie. Zarówno wielkie głazy, jak i mniejsze kamyki przytransportowane zostały do nas ze Skandynawii. Kurierem był oczywiście lądolód – któż inny miałby tyle siły by dźwigać wielotonowe ciężary! Kamyczki wyławiane z jezior mogą zachwycić różnorodnością kolorów – swą barwą zdradzają nam, z jak różnych skał powstały i z jak odległych stron pochodzą. Te z Gotlandii na Bałtyku, inne z Finlandii i jeszcze dalszych zakątków.
Czasami też możemy znaleźć w nich dawne
świadectwa życia w postaci skamieniałych szczątków zwierząt, pochodzących, a jakże, również ze Skandynawii.
Zagłębienia pomiędzy morenami wypełniły się wodą (głównie z roztopionego lodowca). To dlatego Mazury są dziś Krainą Tysiąca Jezior. Płynące pod lodowcem rzeki wydrążyły głębokie koryta (rynny lodowcowe), w których dziś leżą jeziora rynnowe. Są długie, stosunkowo wąskie i głębokie, bo siła erozyjna lodowcowych rzek było nieporównywalnie większa od rzek współczesnych. Dno jezior rynnowych nie jest nachylone w jednym kierunku, czego można by oczekiwać po jeziorach leżących w korycie rzecznym. Woda uwięziona pod lodem nie płynęła bowiem swobodnie, a nieraz drążyła pod ciśnieniem korytarz to w górę, to w dół, co odzwierciedlają obecnie głębie jeziorne, poprzedzielane miejscami płytszymi.
| Jezioro rynnowe ma wąską, długą misę (Jezioro Ryńskie) |
|
| | | ... i jest głębokie, ma strome, wysokie brzegi (Jezioro Bełdany)
|
|
Jednak nie pojedyncze jezioro, a dopiero ciąg wielu jezior odzwierciedla przebieg rynny polodowcowej. Jej rozmiar możemy sobie wyobrazić patrząc na linię jezior: Orło – Ołów – Ryńskie – Tałty – Mikołajskie –
Bełdany – Nidzkie lub jeziora: Wojnowo – Buwełno – Tyrkło.
Jak natomiast powstały rozległe Śniardwy i inne stosunkowo płytkie
jeziora z licznymi zatokami, półwyspami i wyspami? Jeziora takie wypełniły zagłębienia wielkopowierzchniowe, stosunkowo płaskiej moreny dennej. Dlatego noszą nazwę - morenowe. Do nich zaliczają się także Mamry i
Niegocin.
Na południe od Jeziora Śniardwy rozciągają się rozległe piaszczyste równiny. I one powstały za sprawą lodowca, a dokładnie w
wyniku działalności wód lodowcowych, które spływały z
wałów morenowych. Równiny takie wykazują więc nachylenie w kierunku spływu wód i im dalej od czoła dawnego lądolodu, tym warstwa osadów cieńsza, za to bardziej drobnoziarnista. Cięższe głazy
woda przenosiła na niewielkie odległości, drobny, piaszczysty materiał mógł być transportowany dalej. Spływające od czoła lądolodu wody
wpadały do pradoliny Narwi i Biebrzy, a
następnie płynęły na zachód. Ujście do Bałtyku nie było wówczas
możliwe ze względu na zalegający lądolód.
Cała mazurska rzeźba terenu jest świadectwem działalności lodowca. Ale czy uwierzycie, że także flora, bardziej krótkotrwała, ale odradzająca się z pokolenia na pokolenie, wciąż nosi ślad tamtych wydarzeń? Na licznych, jeszcze 200 lat temu, bagnach i torfowiskach Mazur (a także Warmii) rosły maliny moroszki, wierzby borówkolistne i wierzby lapońskie, brzozy niskie, chamedafny północne, gnidosze królewskie – typowe relikty epoki lodowcowej. Wiedzę na ten temat zawdzięczamy znakomitym pruskim botanikom. Niestety, wiele stanowisk cennych gatunków zanikło już w XIX wieku wskutek melioracji. Kolejne melioracje, prowadzone także po 1945 roku, dokonały spustoszeń we florze lodowcowej. Dziś aż trudno uwierzyć, że ten teren obfitował w rozległe torfowiska. Dodatkowo, ustanawiane w latach 50-tych rezerwaty ścisłe (z zakazem jakiejkolwiek ludzkiej działalności, a więc i ochrony czynnej poprzez odkrzaczanie czy zasypanie rowów melioracyjnych) albo częściowe (z zezwoleniem na dalsze kopanie torfu!), także paradoksalnie mocno zaszkodziły wielu ostojom flory glacjalnej. Z rezerwatu "Gązwa" znikły najcenniejsze gatunki reliktowe, choć nadal spotkamy tam wiele gatunków torfowiskowych: bagnicę torfową, bażynę czarną, żurawinę błotną czy rosiczkę okrągłolistną. Stratę reliktów glacjalnych odczuwają głównie naukowcy, gdyż większość torfowiskowych gatunków to rośliny niepozorne, nad którymi zwykły turysta się nie pochyli. Jednak zaburzenie stosunków wodnych ma wpływ na cały ekosystem i dlatego duże fundusze przeznacza się na ratowanie tego, co jeszcze daje się uratować. Dzięki takim działaniom, Nietlickie Bagna koło jeziora Buwełno, znów pełnią rolę noclegowiska kilku tysięcy żurawi w trakcie przelotów. A to jedynie niewielka pozostałość po dawnych mazurskich torfowiskach. Sławomir Lamparski Ogród Botaniczny Uniwersytetu Warszawskiego
|
|